sobota, 20 października 2012

Rozdział 11


Louis:


- Już jest ciemno, chodźmy do obozu po kogoś...oni nam pomogą ich szukać!- Powiedział wyczerpanym tonem Harry.
- Nie. - Odpowiedziałem. po czym ruszyłem w głąb lasu. Ej przecież przyjaciół nie zostawia się w potrzebie! a Kat... ona mnie inspirowała i zdecydowanie ją lubię. Boje się powiedzieć to Hazzie... bo se jeszcze pomyśli bóg wie co. Widzę ból w jego oczach gdy na mnie patrzy... zraniłem go jakoś? Nie wiem... będę musiał z nim poważnie porozmawiać, ale na to przyjdzie czas później... na razie musimy znaleźć Zayna i Kat. Przedzierałem się przez drzewa nie myśląc o tym by zwolnić... nagle natknąłem się na miejsce gdzie jak się domyśliłem, niedawno palono ognisko. To mógł być każdy! Ale jednak już coś znaleźliśmy. Zatrzymaliśmy się na chwilę z chłopakami, a Niall wyjął butelkę wody i chipsy z plecaka. Zabraliśmy się za jedzenie.



Harry:

Ehh ja już sam nie wiem... co go łączy z Kat?! Ale przecież... gdyby było to coś głębszego, powiedział by mi prawda? Umm... nareszcie odpoczęliśmy, była 20 godzina a my zbieraliśmy się by ruszyć na dalsze poszukiwania.
- Gdzieś muszą być no nie? Przecież nie zniknęli- powiedział przerażony Niall.
- Znajdziemy ich zobaczysz- powiedziałem po czym przytuliłem go by dodać mu otuchy. Louis rzucił mi złowrogie spojrzenie... Mam dość!
- Louis! - krzyknąłem
- Hmm? - zapytał jakby nic się nie stało. Niall patrzył na nas zdziwiony.
- Nie mam ochoty tego znosić! Zapewniasz mnie że nic nie czujesz do Kat, ale jednak to ty jesteś najbardziej zaangażowany w jej szukanie! Hmmm a może chodzi o Zayna?- gdy mówiłem zbliżałem się do niego - Może to Zayn zajmie moje miejsce?
- Harry...- powiedział zmieszany
- Nie! Nie będę tego znosić!!! Nie rozumiesz tego? Ja cię kocham! Ranisz mnie robiąc takie rzeczy!!!
Nastała niezręczna cisza. Niall patrzył się na mnie zdziwiony, a Loui... Louis płakał. Nic nie mówił, stał tylko i płakał. Nabrałem ochoty aby podbiec do niego i go pocałować ale zrezygnowałem bo usłyszałem za sobą głos.
- Harry? - odwróciłem się i ujrzałem Zayna tulącego do siebie Kat. Chłopak był cały we krwi, ale dostrzegł to pierwszy Niall bo rzucił się w ich stronę.
- Kat, Kat!! Nic ci nie jest? - pytał przerażony
- Ał... co jest? - zapytała zaspana
- Nic jej nie jest... tylko.. ummm
- O Niall! Loui!! Harry!? Co Wy tu robicie?!
- Szukaliśmy was - odpowiedziałem...
- Trzeba Zayna do pielęgniarki zaprowadzić! Ledwo przeżył!
I tak też zadzwoniliśmy do Liama, bo tylko jego numer mieliśmy...


Liam:

- Halo?- zapytałem zaspany. Odkąt wróciłem z panem Jerrym spałem... a teraz ktoś mnie obudził... a miałem taki fajny seeeen.
- Liam?- usłyszałem przerażony głos Kat, od razu zerwałem się z łóżka.
- Kat? Tak to ja, co się stało?
Opowiedziała mi że zgubili się z Zaynem... i że znaleźli ich i chłopacy, a teraz nie wiedzą jak mają wrócić.
- Już biegnę do pana Jerrego!
Gnałem co sił w nogach, pan Jerry nie spał a gadał z panem policjantem.
- proszę pana!! Kat dzwoni! - podałem mu telefon i czekałem z niecierpliwością na informacje. Po jakiś 5 minutak rozłączył się
- Panie Brown, proszę skierować oddział poszukiwaczy na dziki plącz. W okolicach jest cała piątka.
Policjant kiwnął głową i zaczął mówić coś do radia.
- Panie Jerry ja też idę!- poinformowałem.
- Niema mowy, zostaniesz tutaj... będziesz potrzebny. Idź do pielęgniarki i poinformuj ją że wkrótce pojawią się u niej pacjenci, migiem!
- doobra...
Pobiegłem pod pokój pani Roxann i zapukałem, po chwili kobieta mi otworzyła.
- Słucham Liamie, potrzebujesz czegoś?
Przekazałem jej wiadomość od pana Jerrego na co ona kiwnęła głową i udała się do izby. Nie miałem co ze sobą zrobić, kręciłem się w tą i we wtę. Martwiłem się o Katherinę... a jak coś się jej stało? Szybko odegnałem od siebie tę myśl. Siedziałem właśnie na ganku, przed izbą pielęgniarki gdy usłyszałem jak ktoś jedzie. Podszedłem do bramy, tak to był wóz policyjny, a na miejscu a obok kierowcy dostrzegłem Louiego.
- Liam, zaraz po wizycie u pielęgniarki zabierzesz Kat do jej pokoju! I nawet nie dyskutuj! - krzyknął do mnie pan Jerry po czym podbiegł do samochodu wyjąć Zayna. Był w opłakanym stanie... i chyba nieprzytomny. Zaraz po nim z auta wyszła Kat. Gdy mnie zobaczyła, na początku się zawahała... ale potem rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłem ją ostrożnie, niepewny czy jest cała.
- Nic ci nie jest? - zapytałem...
- Nie, ale Zayn... on cierpi.
- Zaraz mi wszystko opowiesz, najpierw idziemy do pani Roxann !
Zgodziła się bez kłótni. Jako pierwszych przeglądnęła Harrego, Nialla i Louiego, byli cali więc poszli do naszego pokoju. Następna była Kat, nic jej nie było pomijając delikatne zadrapania i lekkie siniaki gdzieniegdzie. Zgodnie z poleceniem Jerrego odprowadziłem ją, a po drodze opowiadała co sie stało. Czułem że coś ukrywała ale nie drążyłem tego tematu. W końcu od niechcenia zapytałem:
- Kat, czy ty czujesz coś do Zayna?
-...
- Ehh... a Lubisz mnie chociaż?
- Tak.
- Kochasz go... prawda.?
- ...
Stanąłem i obróciłem ją w moją stronę. Spojrzałem prosto w jej piękne błękitne oczy i powiedziałem:
- Widzę to... nie jestem ślepy ! To w jaki sposób na niego patrzysz! Kochasz go przyznaj!
- J-ja nnnie wiem- powiedziała roztrzęsiona.
Nic nie poradzę, emocje wzięły górę... pocałowałem ją. Zdziwiłem się gdy ona chwyciła mnie za włosy i przyciągnęła do siebie. Czułem się jakby motyle latały mi w brzuchu a do głowy wlano miodu. Niechętnie oderwałem się od niej delikatnie i szepnąłem:
- Wiem że go kochasz...
- Tak, ale ciebie także... j-ja nie wiem już co mam robić!- Odskoczyła ode mnie. Zauważyłem że płacze.
- Dziękuję, dalej sama trafię! - krzyknęła i pognała w stronę domku.
Stałem jak wryty i nie mogłem pozbyć się tych słów z głowy... Ona mnie kocha. Jedyną przeszkodą był Zayn...

1 komentarz: