Louis:
- Już jest ciemno,
chodźmy do obozu po kogoś...oni nam pomogą ich szukać!-
Powiedział wyczerpanym tonem Harry.
- Nie. - Odpowiedziałem.
po czym ruszyłem w głąb lasu. Ej przecież przyjaciół nie
zostawia się w potrzebie! a Kat... ona mnie inspirowała i
zdecydowanie ją lubię. Boje się powiedzieć to Hazzie... bo se
jeszcze pomyśli bóg wie co. Widzę ból w jego oczach gdy na mnie
patrzy... zraniłem go jakoś? Nie wiem... będę musiał z nim
poważnie porozmawiać, ale na to przyjdzie czas później... na
razie musimy znaleźć Zayna i Kat. Przedzierałem się przez drzewa
nie myśląc o tym by zwolnić... nagle natknąłem się na miejsce
gdzie jak się domyśliłem, niedawno palono ognisko. To mógł być
każdy! Ale jednak już coś znaleźliśmy. Zatrzymaliśmy się na
chwilę z chłopakami, a Niall wyjął butelkę wody i chipsy z
plecaka. Zabraliśmy się za jedzenie.
Harry:
Ehh ja już sam nie
wiem... co go łączy z Kat?! Ale przecież... gdyby było to coś
głębszego, powiedział by mi prawda? Umm... nareszcie odpoczęliśmy,
była 20 godzina a my zbieraliśmy się by ruszyć na dalsze
poszukiwania.
- Gdzieś muszą być no
nie? Przecież nie zniknęli- powiedział przerażony Niall.
- Znajdziemy ich
zobaczysz- powiedziałem po czym przytuliłem go by dodać mu otuchy.
Louis rzucił mi złowrogie spojrzenie... Mam dość!
- Louis! - krzyknąłem
- Hmm? - zapytał jakby
nic się nie stało. Niall patrzył na nas zdziwiony.
- Nie mam ochoty tego
znosić! Zapewniasz mnie że nic nie czujesz do Kat, ale jednak to ty
jesteś najbardziej zaangażowany w jej szukanie! Hmmm a może chodzi
o Zayna?- gdy mówiłem zbliżałem się do niego - Może to Zayn
zajmie moje miejsce?
- Harry...- powiedział
zmieszany
- Nie! Nie będę tego
znosić!!! Nie rozumiesz tego? Ja cię kocham! Ranisz mnie robiąc
takie rzeczy!!!
Nastała niezręczna
cisza. Niall patrzył się na mnie zdziwiony, a Loui... Louis płakał.
Nic nie mówił, stał tylko i płakał. Nabrałem ochoty aby podbiec
do niego i go pocałować ale zrezygnowałem bo usłyszałem za sobą
głos.
- Harry? - odwróciłem
się i ujrzałem Zayna tulącego do siebie Kat. Chłopak był cały
we krwi, ale dostrzegł to pierwszy Niall bo rzucił się w ich
stronę.
- Kat, Kat!! Nic ci nie
jest? - pytał przerażony
- Ał... co jest? -
zapytała zaspana
- Nic jej nie jest...
tylko.. ummm
- O Niall! Loui!! Harry!?
Co Wy tu robicie?!
- Szukaliśmy was -
odpowiedziałem...
- Trzeba Zayna do
pielęgniarki zaprowadzić! Ledwo przeżył!
I tak też zadzwoniliśmy
do Liama, bo tylko jego numer mieliśmy...
Liam:
- Halo?- zapytałem
zaspany. Odkąt wróciłem z panem Jerrym spałem... a teraz ktoś
mnie obudził... a miałem taki fajny seeeen.
- Liam?- usłyszałem
przerażony głos Kat, od razu zerwałem się z łóżka.
- Kat? Tak to ja, co się
stało?
Opowiedziała mi że
zgubili się z Zaynem... i że znaleźli ich i chłopacy, a teraz nie
wiedzą jak mają wrócić.
- Już biegnę do pana
Jerrego!
Gnałem co sił w nogach,
pan Jerry nie spał a gadał z panem policjantem.
- proszę pana!! Kat
dzwoni! - podałem mu telefon i czekałem z niecierpliwością na
informacje. Po jakiś 5 minutak rozłączył się
- Panie Brown, proszę
skierować oddział poszukiwaczy na dziki plącz. W okolicach jest
cała piątka.
Policjant kiwnął głową
i zaczął mówić coś do radia.
- Panie Jerry ja też
idę!- poinformowałem.
- Niema mowy, zostaniesz
tutaj... będziesz potrzebny. Idź do pielęgniarki i poinformuj ją
że wkrótce pojawią się u niej pacjenci, migiem!
- doobra...
Pobiegłem pod pokój pani
Roxann i zapukałem, po chwili kobieta mi otworzyła.
- Słucham Liamie,
potrzebujesz czegoś?
Przekazałem jej wiadomość
od pana Jerrego na co ona kiwnęła głową i udała się do izby.
Nie miałem co ze sobą zrobić, kręciłem się w tą i we wtę.
Martwiłem się o Katherinę... a jak coś się jej stało? Szybko
odegnałem od siebie tę myśl. Siedziałem właśnie na ganku,
przed izbą pielęgniarki gdy usłyszałem jak ktoś jedzie.
Podszedłem do bramy, tak to był wóz policyjny, a na miejscu a obok
kierowcy dostrzegłem Louiego.
- Liam, zaraz po wizycie u
pielęgniarki zabierzesz Kat do jej pokoju! I nawet nie dyskutuj! -
krzyknął do mnie pan Jerry po czym podbiegł do samochodu wyjąć
Zayna. Był w opłakanym stanie... i chyba nieprzytomny. Zaraz po nim
z auta wyszła Kat. Gdy mnie zobaczyła, na początku się
zawahała... ale potem rzuciła mi się w ramiona. Przytuliłem ją
ostrożnie, niepewny czy jest cała.
- Nic ci nie jest? -
zapytałem...
- Nie, ale Zayn... on
cierpi.
- Zaraz mi wszystko
opowiesz, najpierw idziemy do pani Roxann !
Zgodziła się bez kłótni.
Jako pierwszych przeglądnęła Harrego, Nialla i Louiego, byli cali
więc poszli do naszego pokoju. Następna była Kat, nic jej nie było
pomijając delikatne zadrapania i lekkie siniaki gdzieniegdzie.
Zgodnie z poleceniem Jerrego odprowadziłem ją, a po drodze
opowiadała co sie stało. Czułem że coś ukrywała ale nie
drążyłem tego tematu. W końcu od niechcenia zapytałem:
- Kat, czy ty czujesz coś
do Zayna?
-...
- Ehh... a Lubisz mnie
chociaż?
- Tak.
- Kochasz go... prawda.?
- ...
Stanąłem i obróciłem
ją w moją stronę. Spojrzałem prosto w jej piękne błękitne oczy
i powiedziałem:
- Widzę to... nie jestem
ślepy ! To w jaki sposób na niego patrzysz! Kochasz go przyznaj!
- J-ja nnnie wiem-
powiedziała roztrzęsiona.
Nic nie poradzę, emocje
wzięły górę... pocałowałem ją. Zdziwiłem się gdy ona
chwyciła mnie za włosy i przyciągnęła do siebie. Czułem się
jakby motyle latały mi w brzuchu a do głowy wlano miodu. Niechętnie
oderwałem się od niej delikatnie i szepnąłem:
- Wiem że go kochasz...
- Tak, ale ciebie także...
j-ja nie wiem już co mam robić!- Odskoczyła ode mnie. Zauważyłem
że płacze.
- Dziękuję, dalej sama
trafię! - krzyknęła i pognała w stronę domku.
Stałem jak wryty i nie
mogłem pozbyć się tych słów z głowy... Ona mnie kocha. Jedyną
przeszkodą był Zayn...